czwartek, 24 marca 2011

Tym razem hokej zamiast koszykówki.


Hokej jest w Kanadzie sportem narodowym i większość mieszkańców Toronto kibicuje którejś z profesjonalnych drużyn - nie zawsze jest to jednak zespół Klonowych Liści (ang. Meaple Leafs). Ponadto każdy, i to chyba bez wyjątków, jest zagorzałym fanem hokejowej reprezentacji - dopingując przy wszelkich nadążających się okazjach swych rodaków w rozgrywkach we wszystkich możliwych kategoriach wiekowych. Dodatkowo też znaczna część Kanadyjczyków ma własne doświadczenia w ślizganiu się na łyżwach za czarnym krążkiem. Sprzyjają temu liczne lodowiska, których w Kanadzie jest chyba więcej niż boisk piłkarskich w Polsce. W samym Toronto jest ich 51 i wszystkie bezpłatne (ewentualna opłata pobierana jest jedynie za wynajem sprzętu, ale dotyczy to tylko przyjezdnych, bo przecież każdy stąd ma swoje łyżwy).



środa, 16 marca 2011

Zielone Patryki w Toronto

W ostatnią niedzielę ulicami Toronto przeszła parada Świętego Patryka. Trochę inaczej niż w Irlandii, gdzie dzień irlandzkiego patrona jest wolny od pracy i tradycyjnie obchodzony będzie dopiero w czwartek 17 marca. Do tej pory dwukrotnie braliśmy udział w zielonym święcie. W obu przypadkach bawiliśmy się w najlepszym do tego miejscu, czyli na ulicach Dublina.


Dublin 2009

poniedziałek, 14 marca 2011

ADHD, czyli co zrobić gdy rozpiera cię energia?

Od samego początku pobytu w Toronto, nie mogłem spokojnie usiedzieć na tyłku. Mam taki wrodzony defekt, że jeśli przez jakiś czas się nie poruszam, nie pogram lub nie pobiegam, to rozpiera mnie energia. Tak było praktycznie zawsze. W dzieciństwie, mając jakoś 13 lat, kiedy rodzice zabierali mnie i Wojtka na działkę warzywną, to z powrotem biegłem sobie jakieś 2.5 kilometra - tak tylko dla rozrywki (Wojtek zapewne wspomina te przebieżki w mniej pozytywny sposób). W szkole średniej, gdy pracując jako kelner w Poddąbiu, potrafiłem pobiec plażą do znajomych w Ustce i wrócić do pracy na 1 po południu - łącznie robiąc prawie 20 kilometrów. Inna sprawa, że po tym wyczynie nie mogłem złożyć nóg i przez kilka dni chodziłem jak kowboj). Na studiach w Poznaniu, kiedy zdarzało się, że wracałem z imprezy do domu koło godziny 5 nad ranem, a wstawałem już o 7, żeby nie spóźnić się na koszykówkę na Młynie (a chodziłem sam z siebie, bo wf nie były już obowiązkowe).


niedziela, 6 marca 2011

Nowy Jork, czyli Wielkie Jabłko które nigdy nie śpi


Na wstępie, zanim przejdę do głównego tematu, chciałbym się czymś pochwalić. Dokładniej mówiąc, to kimś. Mianowicie Aga wczoraj została w pracy wyróżniona tytułem pracownika miesiąca o wdzięcznej nazwie "Colleague Champion of the Month". Doceniono jej życzliwość i podejście do klienta oraz bardzo dobry kontakt z kolegami w pracy. Wyróżnienie tym cenniejsze, że została wybrana spośród ponad 300 osób pracujących w hotelu. Możecie sobie wyobrazić Agę chodzącą wczoraj cały dzień z bananem na twarzy i emanującą radością. Niby zwykła rzecz, a jak cieszy. Cieszą też nagrody, które otrzymała w ramach tytułu czyli nocleg ze śniadaniem w hotelu Intercontinental, kolacja dla dwojga w hotelowej restauracji oraz bon na $100. Wygląda wiec na to, że ja też załapie się na część prezentów - dobrze być narzeczonym pracowniczki miesiąca.



WSZYSTKO CO CHCIELIBYŚCIE ZNALEŹĆ NA BLOGU - KATEGORIE